niedziela, 2 grudnia 2012
ciągle zabombkowana....
Coś co usłyszałam dzisiaj przez telefon od mojego męża: "Jeśli grypa ma u
ciebie takie efekty - powinnaś częściej chorować..." No comment... Mój
małżonek jeździ na ciężarówce - obecnie jest w gdzieś w Anglii - w
piątek dzwonił, że dopadł cudne brokaty w wieelkich pudłach - jak to
określił - i je już kupił bo mi się na pewno przydadzą - no cóż chłop znając moje zamiłowanie do
gromadzenia "już mi potrzebnych" rzeczy nawet jeśli sezon w pełni i
jestem dobrze zaopatrzona (właśnie przez to "trzeba mi to już i teraz") -
jeśli coś upatrzy, co mi się może przydać - to mi przywozi. Przykład - w
okolicach końca lutego br. zaczęłam wzdychać do nowej multiszlifierki
(żeby sobie w jajkach wiercić dokładniej - bo miałam taką prostą) i
widząc, że Dzień Kobiet się zbliżał mówi: "wiesz, ja w sumie domyślam
się co byś chciała, bo jojczysz przy dziale z narzędziami w
Praktikerze..... ale widziałem taką szlifierkę w Lidlu - tańsza, więcej
funkcji, więc jakbyś wolała, no chyba, że jednak kwiatki..."-zaznaczył
nieśmiało... Więc - na Dzień Kobiet zostałam uszczęśliwiona upragnioną
szlifierką, a mąż cierpiał katusze będąc w domu, gdy nie mogłam się
opanować i wierciłam....- jajka z tegorocznej Wielkanocy - do oglądania
jeszcze na stronce na multiply... Ale wracając do tego weekendu - w
ubiegły wybrałyśmy się z córką na zakupy - kończyły się wstążki,
musiałam dokupić bombek...No i Kasiula upatrzyła kilka fajnych
kształtów, no i padło hasło: "mama bierzemy te, bo fajne są!" No i tak
wróciłam z siatami pełnymi wstążek i bombek, z których nie wiedziałam co
jeszcze zrobić. Ale, w połowie tygodnia zaczęła nas grypa dopadać i
rozbierać... i ledwo dotrwałam do piątku w pracy... i z przyrzeczeniem,
że "bedziem leżeć córcia - nic nie robimy" chciałam, na prawdę chciałam
zacząć weekend należąco... Ale w piątek po południu .... tak niewinnie
zaczęłyśmy te bombki oglądać, myśleć nad nimi i jeszcze koleżanka
przysłała sms'a , że bardzo by chciała takie malutkie z aniołkami... no i
tak powolutku...... zrobiło się w sumie 36 banieczek.... do dzisiaj do
południa... w końcu ile można leżeć w łóżku? Muszę pochwalić moją
gwiazdę - te banieczki z piórkami to prawie w całości jej dzieło.Robiąc
je i naklejając już gwizdki moje dziecko z dumą powiedziało: "Widzisz
mama - Bozia nie daje byle komu talentu"... Uśmiałam się po cichu, mój
mąż oglądając nasze wyczyny "na odległość" też...ale cóż... Kilka
powtórek z rozrywki - czyli serca, pastylki - tym razem ze świątecznymi
dziewczynkami, sopelki i jabłuszka i wianek. ps. mamy jeszcze trochę -
ale to następnym razem... jutro do pracy, Kasia do szkoły - ale kto wie,
co przyniesie kolejny weekend...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz