Najpierw byłem brzydkie i zaniedbane. Stałem w piwnicy. Nikt mnie nie chciał. Ktoś mnie zobaczył i powiedział, że jestem piękne....Ja piękne? Byłem odrapane i zaniedbane... Ten ktoś zabrał mnie do domu. Zaczął mnie czyścić... Zdzierał mi stare farby, na jakie mnie poprzednio malowali...
I po czyszczeniu i umyciu pomalował na brązowo. Już się lepiej poczułem...
No stałem sobie trochę, bo szefowa nie miała czasu. Czekałem na wizję, jak mam
wyglądać. Potem dostałem crack i zrobiłem się biały... i ładnie
spękałem, gdzie trzeba - to znaczy, gdzie szefowa chciała. Nie byłem oporny - w końcu powiedziała, jak byłem brzydki, że jestem piękny...No i tyle godzin mnie czyściła i malowała...
No i niedawno zostałem zdekupażony...pocieniowany,
wywoskowany, podzłocony i teraz sobie schnę przed ostatnim lakierem.
No i wczoraj dostałem ostatni lakier, jestem gładki, złocony...Sam się sobie podobam. Nawet mam specjalne podkładki pod nóżki, żeby mi się nic nie starło. Jestem gładki i miły dla oka.
Ładne ze mnie krzesełko się zrobiło, prawda? Dostałem drugie życie. Bardzo się z tego cieszę. Szefowa mówi, że teraz żal
siadać...ale obiecała mi jeszcze poduszeczkę na siedzisko żeby mi nikt tyłkiem różyczek nie ścierał. Bo teraz to każdy będzie chciał na mnie siadać.
Wspaniała metamorfoza krzesła :)))
OdpowiedzUsuńTylko nie zrób się zarozumiałe krzesło :) Wyglądasz super!
OdpowiedzUsuńSuper pomysł, krzesło wygląda rewelacyjnie!
OdpowiedzUsuń