piątek, 18 września 2015

Romantyzmem jesień się zaczyna...po bardzo pracowitym lecie.

Wiem, wiem .... Zaniedbałam Was okrutnie.. Cóż wakacje to był czas niezliczonych problemów związanych z powrotem do własnego (tak tak dokładnie) domu. Problemy polegały na zakończeniu najmu i porządkach. Po najemcach. No cóż miałam na żywo "czystą chatę" plus inne "atrakcje". Masa pracy ale już wracamy weekendowo i po woli organizuję normalność oraz miejsce dla siebie z prawdziwego zdarzenia. A było i tak... ogród przypominał dzicz i dziwne chaszcze. Wyhodowane chwasty opanowały prawie wszystko, ale zmasowanymi siłami zostało to ciut ciut ogarnięte i uporządkowane. W ubiegły weekend to było już po pierwsze grabienie pierwszych nasypów z liści i posadzenie kilku setek cebul wszelakich maści. Część dokupiona (bo kocham wiosenne burze tulipanów, narcyzów, hiacyntów, szafirków i w ogóle wszystkiego co kwitnie), część uprzednio wydarta z ciemności po umieszczeniu w piwnicy ... zwariowała ze szczęścia i wypuściła zielone łodyżki... a jeden zestaw wręcz zakwitł... Moi się śmieją, że jako etatowa wiedźma, gdy wpadłam robić porządki i tykać moje roślinki, to spowodowałam, że wszystko ożyło... No może coś w tym jest, bo niektóre kwiatki witają mnie pączkami i małymi kwiatuszkami, jak wracam... pomimo, że w sumie nie ich pora... inne, które musiały zostać wycięte w pień (masakra po ślimakach mi.in), zostały przesadzone i po kilkunastu dniach pokazały zielone listki... Moja córka mówi, że ogród zaczyna wracać do życia... przylatują motyle, ptaki ... Normalnie jakoś fajnie się zaczyna robić... Nawet mała żabka wyszła i siedziała na kamieniu i paczała na nas zdziwiona... hehehhe i mały wężyk.. padalec (niedaleko jest potoczek i mają gniazdo) też... w sumie fajnie patrzeć jak tak jakoś wraca życie. A w międzyczasie wszystkiego, gdy tylko mogłam ruszać rękami (bo były i takie chwile, że po prostu padałam na łóżko i nie mogłam się ruszać) zaczęłam po woli bez pośpiechu  dziobać takie sobie cuś w ludwikańskim stylu.
 Tu akcja pt. "zbieramy ślimaki"...

Jeden z dzikich zakątków.. tu przyglądała nam się żabka... No cóż niestety zostało to wszystko wyczyszczone i usunęliśmy chwasty, a roślinki przeniosłam.
No i szał podczas czyszczenia i szykowania miejsca na przenosiny..

A i jeszcze na marginesie powiem, że w internetowym wydaniu emakeupowni pokazują się już od jakiegoś czasu efekty naszej pracy (czyli całego zespołu z Decoris & Art na czele), co bardzo mnie cieszy. Są tam m.in. i moje biżutki. Kto śledzi bloga, ten pozna ;) . Fakt, masa pracy włożonej wczesną wiosną przez kilka osób jest widoczna dopiero teraz, ale no...  pooglądać i poczytać magazyn możecie tu: http://issuu.com/ewelinazych/docs/e-makeupownia_lipiec-sierpie___2015_51b2dc6644d818/15?e=7170288%2F14651055
No a ja spadam na razie do kilku ważnych prac... Jakich, no powiem niedługo. Zdradzę tylko, że "Biżuteryjki dla WOŚP" nie śpią...