czwartek, 3 kwietnia 2014

Nowe życie, czyli opowieść własna pewnego krzesełka.

Najpierw byłem brzydkie i zaniedbane. Stałem w piwnicy. Nikt mnie nie chciał. Ktoś mnie zobaczył i powiedział, że jestem piękne....Ja piękne? Byłem odrapane i zaniedbane... Ten ktoś zabrał mnie do domu. Zaczął mnie czyścić... Zdzierał mi stare farby, na jakie mnie poprzednio malowali...
I po czyszczeniu i umyciu pomalował na brązowo. Już się lepiej poczułem...
No stałem sobie trochę, bo szefowa nie miała czasu. Czekałem na wizję, jak mam wyglądać. Potem dostałem crack i zrobiłem się biały... i ładnie spękałem, gdzie trzeba -  to znaczy, gdzie szefowa chciała. Nie byłem oporny - w końcu powiedziała, jak byłem brzydki, że jestem piękny...No i tyle godzin mnie czyściła i malowała...

 No i niedawno zostałem zdekupażony...pocieniowany, wywoskowany, podzłocony i teraz sobie schnę przed ostatnim lakierem.
No i wczoraj dostałem ostatni lakier, jestem gładki, złocony...Sam się sobie podobam. Nawet mam specjalne podkładki pod nóżki, żeby mi się nic nie starło. Jestem gładki i miły dla oka.

 Ładne ze mnie krzesełko się zrobiło, prawda? Dostałem drugie życie. Bardzo się z tego cieszę. Szefowa mówi, że teraz żal siadać...ale obiecała mi jeszcze poduszeczkę na siedzisko żeby mi nikt tyłkiem różyczek nie ścierał. Bo teraz to każdy będzie chciał na mnie siadać.

3 komentarze: