poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Wojny internetowe rękodzielniczek..

Boziu jedyny, jak ja marzę o tym, żeby powróciły czasy, gdy ludzie czytali.... Nie nie tylko czytali, ale rozumieli o co chodzi jak coś czytają.... Ostatnio stałam się świadkiem paskudnego zachowania.. Niby nic.. Jeden komentarz, który został usuniety (w porę..o tak..) i odwrócenie kota do góry ogonem. No jakoś przejść obojętnie mi nie dało.. Może to przez to, że przeżyłam troszeczkę.. Kilka portali, witryn i kółek zainteresowań "zaliczyłam" .. Przerobiłam gorzkie doświadczenia, gdy ktoś podpatrzył moje prace i szybciutko opublikował w gazecie jako własne pomysły. Cóż bywa. Nie każdy ma czas na takie zagrywki.  Czasem budzi się we mnie jeż, gdy widzę takie, jakże sprytne posunięcia młodziutkich kilkuletnich dopiero twórczyń. Zdolnych na dodatek. Ba, nawet bardzo zdolnych. Szkoda. Psuje to wrażenie.. Ale do rzeczy. W sieci jest masa wzorów, porad. Ludzie też myślą, że są niewidoczni. Jak wchodzą ze swojego IP na czyjeś porady, czy opublikowane gotowe prace i potem przerobią to czy tamto robiąc zlepek z kilku np. rzeczy - to przecież i tak niekt nie zauważy...  No czasem zauważa.. Jednak czasem wychwyci moment.. . Ja prawem własnościi intelektulanej i przemysłowej zajmuje się no.. trochę czasu już. Początki liczy sie na datę powstania czyli na 4 lutego 1994r. Zawodowo wiele kwestii, że tak powiem rozstrzygałam w latach 2007-2010. No tak wyszło. Taka praca. A oprócz tego, tak sie składa, że przez prawie 30 lat rękodzielnictwa (nie jestem taka stara - zaczęłam w wieku 9 lat.heheh.), gdy w dobie braku wzornictwa rodzimego kombinowało się jak zdobyć kalkę, czy płótno do haftu (i wzór !!! )  nikt nie zastanawiał się czy jak ktoś opracował wzór to go należy zapodać, jako autora, czy inspirację, czy nie. Nie było internetu. telefon był luksusem. Pamiętam czasy, gdy chodziliśmy do cioci na telefon i rozmowę z moim bratm mama musiała zamawiać ... i to był luksus.. Bo inaczej zaiwaniało się na pocztę i też zamawiało. No ale to czasy prawie dinzoaurów. Co do ustawy i prawodastwa na temat wasności intelektualnej. Tak się złożyło, że jak zwykle nasi ustawodawcy mimo wielu ewolucji i zmian w niej nie do końca rozwiązali mase problemów twórców. Rękodzieło i podglądanie innych jest obecne w naszym życiu od zawsze. Jednak przyjeło się w środowisku takie małe savoir vivre, czyli cytując za wikipedią (będę tendencyjna, a co - mój blog - wolno mi  :) ) czyli: "ogłada, dobre maniery, bon-ton, konwenans towarzyski, znajomość obowiązujących zwyczajów, form towarzyskich i reguł grzecznosciowych obowiazujących w danej grupie."
No i ten bon-ton mówi, że już no samo dzieło niech tam sobie będzie.. ale nazwij go człowieku choć inaczej... jeśli jest wiele wzorów podobnych na całym świecie wręcz, a jedna osoba nazwie go sobie w dość specyficzny sposób, a inna podgląda, a potem zapodaje to samo na zasadzie lustra - co to oznacza - w plastyce istnieją przeciwstawne kolory - czyli - np. czarny-biały, czerwony-zielony, pomarańczowy - niebieski.. .. To widać... to można zobaczyć jak się ma ku temu narzędzia.. na prawdę.. ja pracuję w takim zawodzie i takie bezczelne podpatry już widziałam, że czasem no.. człowiek, nie wytrzyma.. czasem mnie zboczenie zawodowe dopadnie i podpatrzę.. Nie wytrzymałam tym razem. Może dlatego, że chodziło o moją przyjaciółkę i jakoś niedobrze mi się zrobiło.. Nie chcesz komentów ad chock...zostaw sobie pole do wyboru, co chcesz publikować, a co nie. Można..Można...Ale nie usuwaj i nie odwracaj kota do góry ogonem. Odnieś się, jak ktoś coś ma.  Ale jak już ktoś napisze komenta, grzecznego na dodatek, a z tego na portalu społecznościowym rozpęta się potem burza .. a i pioruny trafią w człowieka, bo naruszył ..no ja to nazywam kółka wzajemnej adoracji..No ręce opadają.. Jak mawiają czasem dziadki na skwerkach "do czego to doszło Panie dzieju ...czego ja dożyłem.."  Ale wiecie co.. uważam, że czasem moge zabrać głos, a na ataki i obrzucanie błotkiem..no reaguję ...ale staram się nie dawać sprowadzić do poziomu skrzeków i jazgotów... Żal mi tych młodziutkich blogowiczek, które chcą dowodów na to, że ktoś coś robi więcej niż 2,3 latka... A im się wydaje, że jak utrafiły raz, czy dwa w gusta jury konkursowego, to są już artystami, czy artystkami wielkimi na miarę wielkiego formatu. Jest kilka dziewczyn w świecie robótkowym - młodszych ode mnie, ale ich artyzm, charyzma pomysłowość zwalaja z nóg. I dla nich szacun. Wielki szacun. I prawdą jest, że im większa skromność - tym większy artysta. A te panny, które tylko szyją, czy plotą według schematów.. hmmm a gdzie własna inwencja?? I co zauważyłam.. No moje porównanie jest dość specyficzne... Z rękodzielnikami ostatnio jest jak z pieskami.. Taki duży mający posturę (artstyczną w tym wypadku) to tylko raz "burknie" a ten mały ujada, ujada, ujada... Przerost formy nad treścią.. Za łeb by brał.. dowodów żąda na już... Nie tędy droga.. W sumie dokąd ta droga rękodzielnicza zaprowadzi??? I co dalej skoro z jednej strony zwraca się uwagę na bon-ton, a z drugiej... rusz człowieku, powiedz, że to nieładnie... zajazgotać Cię będą chciały że hoho... Dlaczego to piszę? A bo jakiś taki niesmak mi się zrobił i potrzebuję się wygadać. U siebie. Aaaa i jak chcecie zostawić koment to ja mam tym razem do tego posta wyłączone komenty. Nie chce mi się czytać i odpowiadać. Potrzebuję jaskini. My starej daty tak czasem mamy. Idę szyć Stefana. A co to i kto to - już niedługo. Dodam tylko, że siedzę nad tym gadem już ze 20 godzin i końca nie widać...jaszczur jeden paskudny... Ale każda wiedźma ma zwierzątko w końcu no nie?